Do pisania potrzebuję nastroju. Tak więc herbatka, świeczki, muzyka. I otwarty słownik synonimów. :D Zabieram się do pracy. :)
Ich usta już zbliżały się do siebie, obraz rozmazywał jej się przed oczami, jego twarz była kilka centymetrów od jej. W tej chwili zwątpiła. Stwierdziła, że to nie w porządku. Nie tyle wobec niego, co wobec samej siebie.
Chociaż z drugiej strony, co miała do stracenia? Dzisiaj wyjeżdża. Prawdopodobne jest, że już nigdy więcej nie zobaczy żadnego z nich, oprócz telewizji, czy internetu, gdzie będzie oglądała ich występy, lub wywiady. Nie miała pojęcia, co robić. Czy będzie teraz żałować, jeśli go pocałuje? Pocałunku z Louisem właściwie nie żałowała. Ale wciąż była na niego wściekła. Nie wiedziała, czy w ogóle się z nim dzisiaj pożegna.
Odwróciła głowę i wbiła wzrok w podłogę.
- Przepraszam Harry. Ja... Ja nie mogę - powiedziała cichym głosem.
- Rozumiem. Nie chcę cię do niczego zmuszać. - Uśmiechnął się pocieszająco i położył dłoń na jej ramieniu.
- Wiesz, że dzisiaj widzimy się ostatni raz?
Nie odpowiedział. Przyglądał jej się bez słowa, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jej twarzy. Po chwili zaczął:
- Wiem, że możesz mi nie uwierzyć w to, co teraz powiem po sytuacji z Louisem. Ale kiedy widziałem, jak dobrze się z nim dogadujesz, jak się przytulaliście na imprezie po naszym koncercie... Tak, byłem zazdrosny. Chciałem jakoś do ciebie zagadać, zrobić cokolwiek. Ale nie potrafiłem. Generalnie nie mam problemu z dziewczynami. Ale ty... Ty jesteś inna.
Nie wiedziała, czy chce znowu przez to przechodzić. Powtórzyć ten sam błąd dwa razy i to tego samego dnia? Lecz chociaż nie wiadomo jak bardzo byłaby temu przeciwna, nie mogła mu nie uwierzyć. Był tak uroczy, tak słodki, że musiałaby mieć serce z kamienia, żeby go odrzucić.
- Harry, ufam ci. Ale co z tego? Dzisiaj wracam do domu, a wy ruszacie dalej w trasę. Dzieli nas od siebie ocean. Poza tym, prawie w ogóle się nie znamy.
- W Stanach zostajemy jeszcze dwa miesiące. Trasę kończymy za trzy tygodnie. Mielibyśmy czas, żeby się poznać. A później coś by się wymyśliło.
- Coś wymyśliło? Nie mieszkamy 50 kilometrów od siebie, tylko kilka tysięcy. Pozostałyby nam telefony i internet. A widywalibyśmy się pewnie raz na pół roku.
- Christie, pozwól nam spróbować. Pozwól się poznać.
Dziewczyna westchnęła. Oczywiście, chciała się do niego zbliżyć, dowiedzieć się czegoś więcej. Ale jak miała to zrobić? Wieczorem wyjeżdżała.
Harry, jakby czytając jej w myślach, powiedział:
- Wiem, że dzisiaj będziemy musieli się pożegnać. Ale pomyślałem, że może mogłabyś pojechać z nami dalej w trasę. Koncertujemy tylko wieczorami, a tak całe dnie mielibyśmy dla siebie.
Oniemiała. Nawet podobał jej się ten pomysł. Jednak Louis... Nie wiedziała, jak miałaby się zachowywać wobec niego. Podzieliła się z Harrym tym spostrzeżeniem:
- Byłoby mi głupio... Wiesz, Louie...
- Wiem. Z nim jakoś by się to ułożyło. To co, decydujesz się?
- Mój wyjazd planowany jest na około 8. Daj mi się zastanowić, dobrze?
- Jasne. Daj mi swój telefon.
Nie pytając po co, wręczyła mu swoją komórkę. Ten zaczął coś zapisywać, prawdopodobnie swój numer. Chwilę później odwrócił się, zrobił zdjęcie, domyśliła się, że do kontaktu, i oddał jej telefon.
- Pisz, jakbyś już podjęła decyzję. Nie chcę cię zmuszać, żebyś przyszła do nas do pokoju, dlatego daj znać i się spotkamy.
- Dobrze.
Harry wstał i podał jej rękę, by jej pomóc. Przysunął się do niej, spojrzał jej głęboko w oczy i musnął wargami jej policzek, a jego loki delikatnie połaskotały ją po twarzy. Choć nie należała do najniższych, patrzyła na niego z dołu. Uśmiechnęła się i wróciła do siebie.
Matt nadal leżał przed telewizorem ze znudzoną miną. Postanowiła powiedzieć mu o tym, co się stało, lecz za bardzo nie wiedziała, jak ma to zrobić. Położyła się obok niego i wlepiła wzrok w ekran.
- Wiesz. Dostałam dzisiaj pewną propozycję.
- Hm?
- Harry zaoferował mi, żebym towarzyszyła im w trasie po USA.
- I co? - był dziwnie obojętny.
- I nic. Nie odpowiedziałam. Chcę jeszcze to przemyśleć. I poznać twoją opinię na ten temat.
- Nie mam nic do gadania. Nie mogę ci przecież rozkazywać.
- Matt, przestań, przecież cię przeprosiłam. Twoje zdanie też jest dla mnie ważne.
- A chcesz z nimi jechać?
Nie odpowiedziała. Sama nie wiedziała. Postanowiła się przejść i pomyśleć o tym na spokojnie. Wyszła bez słowa i skierowała się do drzwi frontowych hotelu.
Przechadzała się ulicami Nowego Orleanu, rozglądając się i chłonąc promienie letniego słońca. W pewnej chwili podeszła do niej dziewczynka, mająca może 13 lat.
- Czy to ty śpiewałaś wczoraj przed koncertem One Direction? - Nie wierzyła, że ktoś ją rozpoznał.
- Tak, to ja.
- Byłaś świetna. Mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
Ten niewielki gest wprawił ją w tak dobry nastrój, że miała ochotę wyściskać tę dziewczynkę. Zrobiły sobie razem zdjęcie, Christie podziękowała jej i z uśmiechem na ustach ruszyła dalej.
Wzięła do ręki telefon i wybrała numer Harry'ego. Dopiero teraz zwróciła uwagę na zdjęcie w kontakcie, jakie on sam jej ustawił. Zaśmiała się, widząc go z ustami zwiniętymi w dziubek i przymrużonymi oczami. Po dwóch sygnałach odebrał, a ich rozmowa nie była długa:
- Gdzie jesteś?
- W Audubon Park.
- Zaraz będę.
Usiadła na ławce, wzięła głęboki wdech i postanowiła więcej nie myśleć o tym wszystkim. Podjęła decyzję.
Ostatnio coś mam blokadę twórczą. :c Wybaczcie, jeżeli nie będę dodawała nic przez kilka dni. Ciągle mam masę pracy, a napisanie rozdziału zajmuje mi średnio 2 godziny.
Jeśli chcecie, abym informowała Was na bieżąco o nowych rozdziałach na gg, piszcie: 37908282. ;)
xoxo. ♥
Sep 15, 2011
Sep 14, 2011
● 5
No to dzisiaj wyczekiwany nowy rozdział. Chcę Was jeszcze raz przeprosić, że długo nic nie dodawałam, ale mam obecnie tyle nauki, że nie mam na nic czasu. Ale dzisiaj postaram się Wam to wszystko wynagrodzić. :)
Christie oniemiała. Skrycie miała nadzieję, że Louisowi ona się podoba choć trochę tak, jak on jej. Teraz nie miała co do tego wątpliwości. Cieszyła się z tego w duchu jak małe dziecko, jednak nie chciała dać tego po sobie poznać.
- A co na to reszta chłopaków? Co im powiemy?
- Szczerze mówiąc, to rozmawiałem z nimi o tobie - odpowiedział Louis i zaczerwienił się lekko.
- Co? Jak to rozmawiałeś? - ona też się zarumieniła.
- Może pójdziemy się przejść, co?
- Okej.
Wyszli z hotelu, kierując się w to samo miejsce, w którym wcześniej siedziała z Liamem. Usiedli na leżakach, a Louis zaczął nieśmiało:
- Więc... Wstaliśmy niedługo po twoim wyjściu od nas. Zebrało nam się wszystkim na zwierzenia i przyszła moja kolej. I wtedy powiedziałem im, że - zawahał się.
- Że?
- Że mi się podobasz. I że chciałbym cię lepiej poznać. - Kiedy sens tych słów dotarł do Christie, miała ochotę z radości zademonstrować irlandzki taniec ludowy. Minę miała tak rozanieloną, że Louis ledwo się powstrzymał od śmiechu.
- Ojej... Bardzo mi miło.
Cóż za elokwentna odpowiedź. Równie dobrze mogła powiedzieć "aha", wyszłoby na to samo.
- To znaczy... - chciała wyjawić mu prawdę, że ma motyle w brzuchu za każdym razem, kiedy go widzi, odkąd go pierwszy raz zobaczyła, ale nie mogła się wysłowić. - Wtedy, jak... No wiesz. Chodzi mi o to, że...
Czuła się tak zażenowana, że nie może złożyć jednego spójnego zdania, że w pewnym momencie miała ochotę stamtąd wybiec i schować się pod kołdrę. Plątała się tak jeszcze przez chwilę, a nagle Louis zrobił coś tak niespodziewanego, że omal nie spadła z leżaka.
Chłopak jednym, zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie, wplótł swoje palce w jej włosy, a ustami delikatnie dotknął jej ust. Przez te kilka sekund, kiedy ich wargi były złączone w jedną, idealnie pasującą całość, czuła się jak w niebie. Przymknęła powieki, a wtedy on gwałtownie się od niej odsunął.
Otworzyła oczy zdezorientowana i zobaczyła pozostałą czwórkę One Direction, stojących z niezadowolonymi minami przy wejściu na basen.
- Co się stało? - zapytała Christie
- Nie, nic - odparł wymijająco Louis.
- Co ty stary odwalasz?! - wrzasnął Harry. - Czy ciebie do reszty pogięło?!
- Ktoś mi może wyjaśnić o co chodzi?! - dziewczyna straciła cierpliwość.
- Przyznasz się, czy mam zrobić to za ciebie?
Louis nic nie powiedział, tylko spuścił głowę.
- Jak chcesz. Pewnie nasz cudowny, przystojny i utalentowany gwiazdor ci nie powiedział, ale ma dziewczynę.
- Zamknij się! - krzyknął Louis, zrywając się z leżaka. Jednak Harry kontynuował.
- Dziewczynę, którą podobno bardzo kocha i nie może bez niej żyć. Dziewczynę, która znajduje się teraz za oceanem, kilka tysięcy kilometrów z dala od nas i nie wie nic, co jej niegdyś wierny chłopak wyczynia.
- I po co to robisz?! To jest moja sprawa, czy jestem wobec Hanny lojalny, czy nie! Nie masz prawa się do tego wtrącać! Może ty jesteś taki święty, co? Mam ci wypomnieć wszystkie twoje skoki w bok? Przyznaj się. Od samego początku podoba ci się Christie i zauważyłeś, że niestety to ja podobam się jej. Zżarła cię zazdrość, co, panie Styles?
Christie nie wiedziała, co robić, na kogo patrzeć. Lustrowała każdego z chłopaków wzrokiem, a w jej oczach pojawiły się łzy. Jedyne, na co miała teraz ochotę, to zostać sama i porządnie się wypłakać.
Żałowała, że nie ma nikogo, komu mogłaby się w tej chwili wyżalić. Kiedy rozpoczęła się jej kariera, straciła wszystkie przyjaciółki, gdyż nie miała w ogóle dla nich czasu. Nigdy nie czuła się tak samotna i niezrozumiana.
- Wiecie co, nie mam ochoty bawić się w te wasze gierki. Louis, miałam cię za innego. I tak, masz rację. Podobałeś mi się. Dopóki nie otworzyłeś gęby i wszystkiego nie spieprzyłeś. A teraz wybaczcie, ale nie mam zamiaru tego kontynuować. Mam nadzieję, że będziecie z Hannah żyć sobie długo i szczęśliwie.
Po tych słowach wybiegła znad basenu, nie czekając na żadną odpowiedź. Nie wiedziała za bardzo dokąd biegnie, po prostu chciała znaleźć się jak najdalej od nich wszystkich. Pobiegła na ostatnie piętro hotelu. O dziwo, na korytarzu było pusto. Pasowało jej to. Usiadła pod jakimiś drzwiami, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Podniosła głowę i zobaczyła zdyszanego Harry'ego.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Nie wiem, dlaczego mówisz do mnie takim tonem. Nie jestem niczemu winien. - Właściwie to nie mylił się co do tego. To dzięki niemu Christie dowiedziała się prawdy. Gdyby nie on, Louis pewnie wodziłby ją i okłamywał, a później, kiedy by mu się to znudziło, po prostu zniknąłby bez słowa. To bolałoby bardziej.
- Masz rację, przepraszam. Jestem tak oszołomiona, to wszystko mnie przytłacza.
- Rozumiem cię. Tylko proszę, nie płacz. On nie jest tego wart - Harry usiadł obok niej i otarł łzy z jej policzków dłonią. Ona spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję - wyciągnęła ręce, żeby go przytulić.
- Nie ma za co - odwzajemnił uścisk, a ona nie czuła się już tak samotna.
- Louis mówił prawdę? Co do tego, że ci się podobam?
- Dziwisz mi się?
Właściwie, to tak. Nie była specjalnie ładna, przynajmniej sama tak uważała. Nigdy nie miała większego powodzenia u chłopaków. A tutaj proszę, dwóch TAKICH się nią zainteresowało.
Harry, widząc jej minę zaśmiał się i powiedział:
- Tak. Podobasz mi się. Jednak wolałbym, żebyś dowiedziała się tego w trochę inny sposób.
- Teraz już trudno. Nie wiem, jak ci się za to odwdzięczę.
- Ja wiem. Ale nie wiem, czy tobie taka opcja po sytuacji sprzed chwili by odpowiadała.
Domyśliła się o co mu chodzi. Pomyślała, że dwóch z One Direction to nie był dobry pomysł. Ale jak to się mówi, do trzech razy sztuka. Głos w jej głowie mówił, że to nie w porządku wobec siebie samej. Że powinna się szanować i nie ulegać tak łatwo.
Jednak serce wrzeszczało coś innego. Widziała jego ciemne oczy, loki, okalające jego twarz. I te dołeczki w policzkach!
- W zasadzie, to czemu nie.
Ach, ci chłopcy. Jutro dalsza część. :)
xoxo. ♥
Christie oniemiała. Skrycie miała nadzieję, że Louisowi ona się podoba choć trochę tak, jak on jej. Teraz nie miała co do tego wątpliwości. Cieszyła się z tego w duchu jak małe dziecko, jednak nie chciała dać tego po sobie poznać.
- A co na to reszta chłopaków? Co im powiemy?
- Szczerze mówiąc, to rozmawiałem z nimi o tobie - odpowiedział Louis i zaczerwienił się lekko.
- Co? Jak to rozmawiałeś? - ona też się zarumieniła.
- Może pójdziemy się przejść, co?
- Okej.
Wyszli z hotelu, kierując się w to samo miejsce, w którym wcześniej siedziała z Liamem. Usiedli na leżakach, a Louis zaczął nieśmiało:
- Więc... Wstaliśmy niedługo po twoim wyjściu od nas. Zebrało nam się wszystkim na zwierzenia i przyszła moja kolej. I wtedy powiedziałem im, że - zawahał się.
- Że?
- Że mi się podobasz. I że chciałbym cię lepiej poznać. - Kiedy sens tych słów dotarł do Christie, miała ochotę z radości zademonstrować irlandzki taniec ludowy. Minę miała tak rozanieloną, że Louis ledwo się powstrzymał od śmiechu.
- Ojej... Bardzo mi miło.
Cóż za elokwentna odpowiedź. Równie dobrze mogła powiedzieć "aha", wyszłoby na to samo.
- To znaczy... - chciała wyjawić mu prawdę, że ma motyle w brzuchu za każdym razem, kiedy go widzi, odkąd go pierwszy raz zobaczyła, ale nie mogła się wysłowić. - Wtedy, jak... No wiesz. Chodzi mi o to, że...
Czuła się tak zażenowana, że nie może złożyć jednego spójnego zdania, że w pewnym momencie miała ochotę stamtąd wybiec i schować się pod kołdrę. Plątała się tak jeszcze przez chwilę, a nagle Louis zrobił coś tak niespodziewanego, że omal nie spadła z leżaka.
Chłopak jednym, zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie, wplótł swoje palce w jej włosy, a ustami delikatnie dotknął jej ust. Przez te kilka sekund, kiedy ich wargi były złączone w jedną, idealnie pasującą całość, czuła się jak w niebie. Przymknęła powieki, a wtedy on gwałtownie się od niej odsunął.
Otworzyła oczy zdezorientowana i zobaczyła pozostałą czwórkę One Direction, stojących z niezadowolonymi minami przy wejściu na basen.
- Co się stało? - zapytała Christie
- Nie, nic - odparł wymijająco Louis.
- Co ty stary odwalasz?! - wrzasnął Harry. - Czy ciebie do reszty pogięło?!
- Ktoś mi może wyjaśnić o co chodzi?! - dziewczyna straciła cierpliwość.
- Przyznasz się, czy mam zrobić to za ciebie?
Louis nic nie powiedział, tylko spuścił głowę.
- Jak chcesz. Pewnie nasz cudowny, przystojny i utalentowany gwiazdor ci nie powiedział, ale ma dziewczynę.
- Zamknij się! - krzyknął Louis, zrywając się z leżaka. Jednak Harry kontynuował.
- Dziewczynę, którą podobno bardzo kocha i nie może bez niej żyć. Dziewczynę, która znajduje się teraz za oceanem, kilka tysięcy kilometrów z dala od nas i nie wie nic, co jej niegdyś wierny chłopak wyczynia.
- I po co to robisz?! To jest moja sprawa, czy jestem wobec Hanny lojalny, czy nie! Nie masz prawa się do tego wtrącać! Może ty jesteś taki święty, co? Mam ci wypomnieć wszystkie twoje skoki w bok? Przyznaj się. Od samego początku podoba ci się Christie i zauważyłeś, że niestety to ja podobam się jej. Zżarła cię zazdrość, co, panie Styles?
Christie nie wiedziała, co robić, na kogo patrzeć. Lustrowała każdego z chłopaków wzrokiem, a w jej oczach pojawiły się łzy. Jedyne, na co miała teraz ochotę, to zostać sama i porządnie się wypłakać.
Żałowała, że nie ma nikogo, komu mogłaby się w tej chwili wyżalić. Kiedy rozpoczęła się jej kariera, straciła wszystkie przyjaciółki, gdyż nie miała w ogóle dla nich czasu. Nigdy nie czuła się tak samotna i niezrozumiana.
- Wiecie co, nie mam ochoty bawić się w te wasze gierki. Louis, miałam cię za innego. I tak, masz rację. Podobałeś mi się. Dopóki nie otworzyłeś gęby i wszystkiego nie spieprzyłeś. A teraz wybaczcie, ale nie mam zamiaru tego kontynuować. Mam nadzieję, że będziecie z Hannah żyć sobie długo i szczęśliwie.
Po tych słowach wybiegła znad basenu, nie czekając na żadną odpowiedź. Nie wiedziała za bardzo dokąd biegnie, po prostu chciała znaleźć się jak najdalej od nich wszystkich. Pobiegła na ostatnie piętro hotelu. O dziwo, na korytarzu było pusto. Pasowało jej to. Usiadła pod jakimiś drzwiami, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Podniosła głowę i zobaczyła zdyszanego Harry'ego.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Nie wiem, dlaczego mówisz do mnie takim tonem. Nie jestem niczemu winien. - Właściwie to nie mylił się co do tego. To dzięki niemu Christie dowiedziała się prawdy. Gdyby nie on, Louis pewnie wodziłby ją i okłamywał, a później, kiedy by mu się to znudziło, po prostu zniknąłby bez słowa. To bolałoby bardziej.
- Masz rację, przepraszam. Jestem tak oszołomiona, to wszystko mnie przytłacza.
- Rozumiem cię. Tylko proszę, nie płacz. On nie jest tego wart - Harry usiadł obok niej i otarł łzy z jej policzków dłonią. Ona spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję - wyciągnęła ręce, żeby go przytulić.
- Nie ma za co - odwzajemnił uścisk, a ona nie czuła się już tak samotna.
- Louis mówił prawdę? Co do tego, że ci się podobam?
- Dziwisz mi się?
Właściwie, to tak. Nie była specjalnie ładna, przynajmniej sama tak uważała. Nigdy nie miała większego powodzenia u chłopaków. A tutaj proszę, dwóch TAKICH się nią zainteresowało.
Harry, widząc jej minę zaśmiał się i powiedział:
- Tak. Podobasz mi się. Jednak wolałbym, żebyś dowiedziała się tego w trochę inny sposób.
- Teraz już trudno. Nie wiem, jak ci się za to odwdzięczę.
- Ja wiem. Ale nie wiem, czy tobie taka opcja po sytuacji sprzed chwili by odpowiadała.
Domyśliła się o co mu chodzi. Pomyślała, że dwóch z One Direction to nie był dobry pomysł. Ale jak to się mówi, do trzech razy sztuka. Głos w jej głowie mówił, że to nie w porządku wobec siebie samej. Że powinna się szanować i nie ulegać tak łatwo.
Jednak serce wrzeszczało coś innego. Widziała jego ciemne oczy, loki, okalające jego twarz. I te dołeczki w policzkach!
- W zasadzie, to czemu nie.
Ach, ci chłopcy. Jutro dalsza część. :)
xoxo. ♥
● info.
Chciałam Was wszystkie najmocniej przeprosić za to, że nic nie pisałam. Ostatnio nie mam na nic czasu, jednak obiecuję, że dzisiaj wieczorem będzie nowy rozdział. : )
Sep 11, 2011
● 4
Na początku chciałabym podziękować Wam wszystkim za te wspaniałe komentarze. Są cholernie motywujące. I przez sam fakt, że komuś podoba się to, co tutaj piszę, robi się ciepło na sercu. :) :*
Rozmawiali chyba 2 godziny. Usta nie zamykały się żadnemu z nich. Opowiadali sobie nawzajem o swoim dzieciństwie, żenujących historiach i chwalili się osiągnięciami. Czuła się tak, jakby znała go co najmniej kilka lat, a nie jeden dzień. W pewnej chwili nawet zaczęła sobie wyobrażać ich razem, trzymających się za ręce, idących brzegiem plaży, o zachodzie słońca. Albo całujących się, na tle Wieży Eiffla.
Kiedy tak snuli kolejne historie, a ona w głowie marzenia, przybiegł Niall z komórką w ręku.
- Liam! Telefon do ciebie - i podał mu najnowszy model BlackBerry. - O, cześć - powiedział, tym razem do niej i zaraz wrócił do hotelu. Christie głupio było podsłuchiwać, ale nie mogła powstrzymać ciekawości, kto i po co do niego zdzwoni.
- Hej skarbie - na te słowa wszystkie jej wyobrażenia runęły, jakby ktoś rzucił kamieniem w lustro. Skarbie? Raczej nie rozmawiał ze swoją mamą. - Przepraszam, zapomniałem wziąć telefonu, a nie było mnie w pokoju. Tak. Ja też strasznie tęsknię. Dobrze, zadzwonię. Ja też cię kocham. Pa - i rozłączył się.
- To na czym stanęło? - zapytał i uśmiechnął się. Christie odwzajemniła uśmiech, bardzo wymuszony. Chłopak chyba to zauważył. - Coś się stało?
- Nie wspominałeś, że masz dziewczynę - powiedziała i miała ochotę trzasnąć się w twarz za to, co powiedziała. Zabrzmiało to tak, jakby miała do niego pretensje.
- Nie wspominałem, bo nie pytałaś. Ale skoro już poruszyłaś ten temat, to tak, mam. Brittany, jesteśmy razem już dwa lata.
- Musi być o ciebie bardzo zazdrosna, w końcu masz tysiące fanek.
- I była, jednak już się do tego przyzwyczaiła. Doskonale wie, że nie dopuściłbym się zdrady. Gdybym miał to zrobić, zrobiłbym to już dawno temu.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Spuściła głowę i wpatrywała się w czubki swoich butów. Była głupia. Przecież znała go od wczoraj. To normalne, że chłopak, taki jak on, ma dziewczynę. Zastanawiała się, czemu wcześniej o tym nie pomyślała.
- Chyba powinniśmy już wracać. Robię się głodny.
- Masz rację.
Powoli zaczęli iść w stronę hotelu, a w pewnej chwili Liam zapytał:
- A ty nie masz chłopaka?
- Nie. To znaczy miałam, ale zerwaliśmy trzy tygodnie temu.
- Dlaczego? Oczywiście, jeśli mogę wiedzieć.
- Możesz. Nie ufał mi. Kilka razy oskarżył mnie o coś, czego nie zrobiłam. I nie wierzył w żadne moje wyjaśnienia. Stwierdziłam, że związek bez zaufania nie ma sensu.
Nic nie odpowiedział. Resztę drogi pokonali w milczeniu.
- Wejdziesz do nas? Myślę, że wszyscy już wstali.
- W sumie i tak nie mam ochoty rozmawiać z Mattem. Dzięki.
Kiedy weszli do pokoju, Harry akurat się przebierał. Stał na środku pomieszczenia w samych bokserkach z napisem "Sex Instructor" i śpiewał "Don't stop me now", był akurat przy momencie "i am sex machine ready to reload". Zaśmiała się w duchu i przywitała ze wszystkimi.
- Hej Christie - przytulił ją na powitanie Louis. Czując jego uścisk i widząc tę rozpromienioną twarz, zapomniała nawet o sprawie z Liamem i jego dziewczyną.
- Hej pijaku. Żyjesz?
- Odezwała się abstynentka. Trochę mnie suszy, ale poza tym, to jest w porządku. Gdzie się prowadzałaś z Payn'em?
- Siedzieliśmy nad basenem. Pokłóciłam się z Mattem i musiałam się komuś wypłakać, a on był jedyną osobą zdolną do wysłuchiwania moich żalów.
- Też byłbym zdolny, tylko słuchałbym cię z zamkniętymi oczami. Wiesz, bardziej wczułbym się w rolę.
- No nie wątpię. Hej, macie coś do jedzenia? - To pytanie skierowała już do wszystkich chłopaków w pokoju. - I nie mam tu na myśli chipsów, czy paluszków. Ani też alkoholu - uprzedziła Harry'ego.
- Ale alkohol też ma kalorie - zaprotestował.
- Właśnie zamawiamy śniadanie do pokoju. Jakieś specjalne życzenia? - zapytał Zayn, trzymając w ręku słuchawkę telefonu.
- Omlet z papryką, croissanta z dżemem i małe espresso - na samą myśl poleciała jej ślinka.
- Okej, robi się.
Poranek spędziła z One Direction w pokoju. Zjedli śniadanie, Liam opowiadał, co się działo zeszłej nocy, gdyż jako jedyny pamiętał wszystko. Wiedziała, że dzisiaj wyjeżdżają z Nowego Orleanu i dlatego nie chciała zmarnować tego dnia, więc zaproponowała:
- Co powiecie na wspólne zwiedzanie miasta? Chyba nie chcecie przesiedzieć całego dnia w hotelu.
- Dobry pomysł. Słyszałem, że jest tu fajne wesołe miasteczko. Moglibyśmy się wybrać - odpowiedział Harry, przeżuwając ostatni kęs bekonu.
- No to ja teraz wrócę do siebie, przygotuję się i widzimy się w hallu za pół godziny, zgoda?
- Zgoda - odpowiedzieli chórem.
Kiedy była już na korytarzu, ktoś złapał ją za ramię. Odwracając się, zobaczyła Louisa.
- Szczerze mówiąc, wolałbym ten dzień spędzić z tobą sam na sam.
Zaczynałam ten rozdział od początku chyba z cztery razy. No, ale się udało. Mam nadzieję, że się podoba. ;) Kolejny już jutro.
xoxo. ♥
xoxo. ♥
Sep 10, 2011
● 3
Chciałam na wstępie serdecznie pozdrowić autorkę opowiadania http://foorever-yooung.blogspot.com/, gdyż szczerze mówiąc, to Ona zainspirowała mnie do napisania mojego własnego. :*
Christie ledwo żywa, na wpół śpiąca spojrzała na telefon: 21 nieodebranych połączeń od Matta, 13 nieodebranych wiadomości, również od niego. Godzina 6:41. Te informacje podziałały na nią jak policzek. Zerwała się na równe nogi i rozejrzała się po pokoju. Wszyscy członkowie One Direction spali jak zabici, a pomieszczenie wyglądało, jakby przeszło przez nie co najmniej 12 fal tsunami. Butelki po alkoholu w każdym możliwym miejscu, kilka potłuczonych szklanek, dywan i ściana oblane płynem niewiadomego pochodzenia. Była ciekawa, czy jej twarz jest w choć trochę lepszym stanie, niż hotelowy pokój. Weszła do łazienki, w celu skontrolowania swojej formy i zobaczyła, że w wannie leży Harry. Ledwo powstrzymała śmiech, chłopak wyglądał przekomicznie. Chociaż niedługo trwał jej dobry humor. Kiedy spojrzała w lustro, omal się nie przewróciła. Kredka, która pierwotnie była na jej powiekach, rozmazała jej się po całych policzkach. Zamiast włosów, na głowie miała jeden wielki, splątany kołtun, a pod oczami dwa wielkie worki ziemniaków.
- Przecież Louis nie może mnie zobaczyć w takim stanie! - Pomyślała, wyszła z łazienki i na palcach udała się w stronę wyjścia, żeby nikogo nie obudzić. Kiedy otworzyła drzwi, Lou się poruszył. Christie zagryzła wargi i powoli się odwróciła, jednak ten nadal spał. Wyszła i pobiegła do swojego pokoju.
Do siebie też próbowała wejść jak najciszej, jednak na darmo okazały się jej starania. Matthew już nie spał, stał w wejściu ze spakowanymi walizkami, a minę miał nieciekawą.
- I jak było? - Zapytał głosem tak przesyconym sarkazmem, że aż nim kapało.
- Wspaniale się bawiłam - odpowiedziała, odpłacając się pięknym za nadobne. - Chłopaki są genialni, potrafią imprezować. Nie tak, jak niektórzy.
- Nie pozwalaj sobie. Masz dokładnie 10 minut, z zegarkiem w ręku, na spakowanie się. Czekam w autokarze.
- Chyba sobie żartujesz! Nie pożegnałam się z nimi!
- Miałaś całą noc na żegnanie się. Bez dyskusji - powiedział to i wyszedł.
Christie była tak wściekła, że łzy napłynęły jej do oczu, a wielka gula utknęła w gardle. Nie mogła wyjechać w takiej chwili. Musiała coś z tym zrobić. Ale zupełnie nie miała pomysłu, co. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać, choć wiedziała, że to i tak nic nie da. Matt od zawsze był nieugięty.
W pewnej chwili dotarło do niej, że to ona jest tutaj gwiazdą, to ona zarabia na niego i go zatrudnia. Nie mógł sterować nią jak marionetką. To ONA jest tu szefem. Zbiegła na dół, zostawiając drzwi do pokoju otwarte. Weszła do autokaru, w którym siedział jej manager, a Christie wyrzuciła z siebie potok słów:
- Słuchaj, Matt. Całe 3 lata słucham się ciebie w każdej kwestii. Tego, o której mam wstać, kiedy mam śpiewać, nawet co mam jeść. Ale dosyć tego. Nie jesteś moim ojcem, byś miał do tego prawo. To tylko i wyłącznie dzięki mnie nosisz te dizajnerskie jeansy, pryskasz się codziennie Paco Rabanne i to dzięki mnie na twoim cholernym podwórku stoi te sześć nowych samochodów prosto z salonu, na które wyrywasz laski. Więc wyjaśnijmy sobie tutaj jedną sprawę. Albo przestaniesz mi rozkazywać na każdym kroku, albo będę się musiała z tobą pożegnać, bo uwierz mi, na twoje miejsce mogę załatwić dziesięciu takich jak ty, jasne?
Mówiła tak spokojnym tonem, że sama siebie zdziwiła. Chociaż i tak, kiedy skończyła, dyszała z wściekłości. Matthew oniemiał, siedział z otwartymi ustami i przyglądał jej się tępym wzrokiem. Christie dodała:
- A druga kwestia jest taka, że teraz nigdzie nie jedziemy. Wysiądziesz grzecznie z autokaru, wrócisz do hotelu i udamy, że nic się nie stało, zrozumiano?
- Z... Zrozumiano - zająknął się Matt i postąpił zgodnie z poleceniem dziewczyny.
Piosenkarka pobiegła z powrotem do siebie, żeby się ogarnąć i odwiedzić chłopaków. Wzięła zimny prysznic, lekko podsuszyła włosy, nawet się nie malowała. Założyła szeroki t-shirt, obcisłe, ciemne rurki i trampki. Spojrzała na zegarek: 8:22. Na pewno jeszcze śpią. Korzystając z okazji, postanowiła się przejść po tyłach hotelu, odetchnąć świeżym powietrzem i uspokoić się.
Poranek był chłodny, a ona nie wzięła żadnej bluzy, jednak nie chciało jej się znów tam wracać i patrzeć na Matta. Usiadła na ławce koło basenu, podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękoma. Przymknęła oczy, a chwilę później usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła gwałtownie głowę i zobaczyła, że w jej stronę idzie Liam. Uśmiechnęła się na jego widok i wskazała na miejsce obok siebie.
- Hej, imprezowiczu. Już wstałeś?
- I kto to mówi. Kto brał udział i podkreślam, że wygrał konkurs na picie piwa na czas?
- Lata praktyki mój drogi, lata praktyki. Poza tym Niall i Harry to żadna konkurencja, musiałabym się postarać, żeby przegrać - zaśmiała się i przyjrzała mu się dokładniej, gdyż wcześniej nie miała okazji. Mimo tego, że był nieuczesany, a każdy jego włos sterczał w inną stronę, wyglądał przeuroczo. Zwróciła uwagę na jego pełne, kształtne usta, które aż prosiły się o pocałunek. W pewnej chwili dotarło do niej, o czym ona właściwie myśli. Przecież to Louis jej się podobał, tak? W tym momencie poczuła, że ma co do tego wątpliwości. Louis rzeczywiście był cudowny, przystojny i bardzo zabawny. A Liam? To głębokie, przeszywające aż do kości spojrzenie, umięśniony brzuch (nie miała pojęcia jak to się stało, że widziała go bez koszulki) i lekko zachrypnięty głos. Oddałaby mu się tu i teraz. Jej rozmyślania przerwał obiekt jej westchnień:
- Ej, krępujesz mnie. Czuję się tak, jakbyś rozbierała mnie wzrokiem.
- "I to jak..." - pomyślała. - Przepraszam, kontemplowałam nad sensem życia - zachichotała, a po jej plecach przeszły ciarki. Po części dlatego, że Liam posłał jej jedno ze swoich przenikliwych spojrzeń, a po części dlatego, że było może z 8 stopni, a ona siedziała nad basenem w cieniutkiej koszulce.
- Zimno ci?
- Szczerze mówiąc, to cholernie. Czuję, że płyn w moich gałkach ocznych zamarza - na te słowa chłopak zdjął bluzę, którą miał na sobie, a podczas tego koszulka, którą miał pod spodem lekko się zawinęła i Christie znów ujrzała jego idealny tors. Miała ochotę się na niego rzucić.
- Proszę - wręczył jej fioletową bluzę z kapturem z wizerunkiem Myszki Mickey. Włożyła ją i poczuła silny zapach perfum. Liam już tej części garderoby raczej nie odzyska.
- A tobie nie będzie zimno?
- Wystarczy, że tobie jest ciepło.
Miałam dzisiaj nie pisać rozdziału, ale dostałam natchnienia, więc szkoda byłoby go nie wykorzystać, no nie? :)
Dziękuję za czytanie i komentowanie.
Pozdrawiam. ♥
Christie ledwo żywa, na wpół śpiąca spojrzała na telefon: 21 nieodebranych połączeń od Matta, 13 nieodebranych wiadomości, również od niego. Godzina 6:41. Te informacje podziałały na nią jak policzek. Zerwała się na równe nogi i rozejrzała się po pokoju. Wszyscy członkowie One Direction spali jak zabici, a pomieszczenie wyglądało, jakby przeszło przez nie co najmniej 12 fal tsunami. Butelki po alkoholu w każdym możliwym miejscu, kilka potłuczonych szklanek, dywan i ściana oblane płynem niewiadomego pochodzenia. Była ciekawa, czy jej twarz jest w choć trochę lepszym stanie, niż hotelowy pokój. Weszła do łazienki, w celu skontrolowania swojej formy i zobaczyła, że w wannie leży Harry. Ledwo powstrzymała śmiech, chłopak wyglądał przekomicznie. Chociaż niedługo trwał jej dobry humor. Kiedy spojrzała w lustro, omal się nie przewróciła. Kredka, która pierwotnie była na jej powiekach, rozmazała jej się po całych policzkach. Zamiast włosów, na głowie miała jeden wielki, splątany kołtun, a pod oczami dwa wielkie worki ziemniaków.
- Przecież Louis nie może mnie zobaczyć w takim stanie! - Pomyślała, wyszła z łazienki i na palcach udała się w stronę wyjścia, żeby nikogo nie obudzić. Kiedy otworzyła drzwi, Lou się poruszył. Christie zagryzła wargi i powoli się odwróciła, jednak ten nadal spał. Wyszła i pobiegła do swojego pokoju.
Do siebie też próbowała wejść jak najciszej, jednak na darmo okazały się jej starania. Matthew już nie spał, stał w wejściu ze spakowanymi walizkami, a minę miał nieciekawą.
- I jak było? - Zapytał głosem tak przesyconym sarkazmem, że aż nim kapało.
- Wspaniale się bawiłam - odpowiedziała, odpłacając się pięknym za nadobne. - Chłopaki są genialni, potrafią imprezować. Nie tak, jak niektórzy.
- Nie pozwalaj sobie. Masz dokładnie 10 minut, z zegarkiem w ręku, na spakowanie się. Czekam w autokarze.
- Chyba sobie żartujesz! Nie pożegnałam się z nimi!
- Miałaś całą noc na żegnanie się. Bez dyskusji - powiedział to i wyszedł.
Christie była tak wściekła, że łzy napłynęły jej do oczu, a wielka gula utknęła w gardle. Nie mogła wyjechać w takiej chwili. Musiała coś z tym zrobić. Ale zupełnie nie miała pomysłu, co. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać, choć wiedziała, że to i tak nic nie da. Matt od zawsze był nieugięty.
W pewnej chwili dotarło do niej, że to ona jest tutaj gwiazdą, to ona zarabia na niego i go zatrudnia. Nie mógł sterować nią jak marionetką. To ONA jest tu szefem. Zbiegła na dół, zostawiając drzwi do pokoju otwarte. Weszła do autokaru, w którym siedział jej manager, a Christie wyrzuciła z siebie potok słów:
- Słuchaj, Matt. Całe 3 lata słucham się ciebie w każdej kwestii. Tego, o której mam wstać, kiedy mam śpiewać, nawet co mam jeść. Ale dosyć tego. Nie jesteś moim ojcem, byś miał do tego prawo. To tylko i wyłącznie dzięki mnie nosisz te dizajnerskie jeansy, pryskasz się codziennie Paco Rabanne i to dzięki mnie na twoim cholernym podwórku stoi te sześć nowych samochodów prosto z salonu, na które wyrywasz laski. Więc wyjaśnijmy sobie tutaj jedną sprawę. Albo przestaniesz mi rozkazywać na każdym kroku, albo będę się musiała z tobą pożegnać, bo uwierz mi, na twoje miejsce mogę załatwić dziesięciu takich jak ty, jasne?
Mówiła tak spokojnym tonem, że sama siebie zdziwiła. Chociaż i tak, kiedy skończyła, dyszała z wściekłości. Matthew oniemiał, siedział z otwartymi ustami i przyglądał jej się tępym wzrokiem. Christie dodała:
- A druga kwestia jest taka, że teraz nigdzie nie jedziemy. Wysiądziesz grzecznie z autokaru, wrócisz do hotelu i udamy, że nic się nie stało, zrozumiano?
- Z... Zrozumiano - zająknął się Matt i postąpił zgodnie z poleceniem dziewczyny.
Piosenkarka pobiegła z powrotem do siebie, żeby się ogarnąć i odwiedzić chłopaków. Wzięła zimny prysznic, lekko podsuszyła włosy, nawet się nie malowała. Założyła szeroki t-shirt, obcisłe, ciemne rurki i trampki. Spojrzała na zegarek: 8:22. Na pewno jeszcze śpią. Korzystając z okazji, postanowiła się przejść po tyłach hotelu, odetchnąć świeżym powietrzem i uspokoić się.
Poranek był chłodny, a ona nie wzięła żadnej bluzy, jednak nie chciało jej się znów tam wracać i patrzeć na Matta. Usiadła na ławce koło basenu, podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękoma. Przymknęła oczy, a chwilę później usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła gwałtownie głowę i zobaczyła, że w jej stronę idzie Liam. Uśmiechnęła się na jego widok i wskazała na miejsce obok siebie.
- Hej, imprezowiczu. Już wstałeś?
- I kto to mówi. Kto brał udział i podkreślam, że wygrał konkurs na picie piwa na czas?
- Lata praktyki mój drogi, lata praktyki. Poza tym Niall i Harry to żadna konkurencja, musiałabym się postarać, żeby przegrać - zaśmiała się i przyjrzała mu się dokładniej, gdyż wcześniej nie miała okazji. Mimo tego, że był nieuczesany, a każdy jego włos sterczał w inną stronę, wyglądał przeuroczo. Zwróciła uwagę na jego pełne, kształtne usta, które aż prosiły się o pocałunek. W pewnej chwili dotarło do niej, o czym ona właściwie myśli. Przecież to Louis jej się podobał, tak? W tym momencie poczuła, że ma co do tego wątpliwości. Louis rzeczywiście był cudowny, przystojny i bardzo zabawny. A Liam? To głębokie, przeszywające aż do kości spojrzenie, umięśniony brzuch (nie miała pojęcia jak to się stało, że widziała go bez koszulki) i lekko zachrypnięty głos. Oddałaby mu się tu i teraz. Jej rozmyślania przerwał obiekt jej westchnień:
- Ej, krępujesz mnie. Czuję się tak, jakbyś rozbierała mnie wzrokiem.
- "I to jak..." - pomyślała. - Przepraszam, kontemplowałam nad sensem życia - zachichotała, a po jej plecach przeszły ciarki. Po części dlatego, że Liam posłał jej jedno ze swoich przenikliwych spojrzeń, a po części dlatego, że było może z 8 stopni, a ona siedziała nad basenem w cieniutkiej koszulce.
- Zimno ci?
- Szczerze mówiąc, to cholernie. Czuję, że płyn w moich gałkach ocznych zamarza - na te słowa chłopak zdjął bluzę, którą miał na sobie, a podczas tego koszulka, którą miał pod spodem lekko się zawinęła i Christie znów ujrzała jego idealny tors. Miała ochotę się na niego rzucić.
- Proszę - wręczył jej fioletową bluzę z kapturem z wizerunkiem Myszki Mickey. Włożyła ją i poczuła silny zapach perfum. Liam już tej części garderoby raczej nie odzyska.
- A tobie nie będzie zimno?
- Wystarczy, że tobie jest ciepło.
Miałam dzisiaj nie pisać rozdziału, ale dostałam natchnienia, więc szkoda byłoby go nie wykorzystać, no nie? :)
Dziękuję za czytanie i komentowanie.
Pozdrawiam. ♥
Sep 9, 2011
● 2
Nie była zadowolona ze swojego występu. Źle wyciągnęła końcówkę "You're Beautiful" i kilka razy w trakcie piosenki zafałszowała. Ale pocieszała się tym, że 3/4 publiczności pewnie jej nawet nie słuchało, bo z podnieceniem wyczekiwało wejścia One Direction. Zeszła ze sceny i minęła się na korytarzu z chłopakami. Uśmiechnęła się do nich, a jeden z nich, z którym rozmawiała wcześniej, na chwilę się zatrzymał.
- Świetny występ - uśmiechnął się, a ona poczuła, że uginają się pod nią kolana. - Gratuluję.
- Daj spokój - skrzywiła się Christie. - Zawodziłam jak wilk przy świetle księżyca.
- Przesadzasz, było naprawdę dobrze. A teraz wybacz, ale muszę iść na scenę, bo zaczną beze mnie, a tego chyba byśmy nie chcieli - zaśmiał się, wziął mikrofon i pobiegł za resztą grupy.
Christie cały ich występ obejrzała za kulisami. Nie podobała jej się zbytnio muzyka, jaką grali, wolała cięższe brzmienia. Ale była pod ogromnym wrażeniem pewności siebie, z jaką poruszali się na scenie. Każdy z nich miał coś w sobie, coś wyjątkowego. Ewidentnie mogła się dużo od nich nauczyć.
W pewnym momencie usłyszała przedziwny odgłos, dochodzący z jej brzucha. Z tego wszystkiego zapomniała czegokolwiek zjeść! Pobiegła do garderoby, przeszukała torebkę i znalazła Snickersa i Mentosy. Wzięła batona, żeby zapchać żołądek, kolację zje później. Wróciła na swój punkt obserwacyjny, z którego oglądała chłopaków i zajadała się słodyczami. Zobaczyła, że już kończą, więc szybko przeżuła batonika i czekała, aż wrócą ze sceny, żeby im pogratulować. Uśmiechnęła się do każdego z nich, a ten, na którego tak naprawdę czekała Christie przystanął obok niej.
- No to teraz czas, żebym ja ci pogratulowała. Również świetny występ.
- Oglądałaś nas? - Zapytał ze zdziwieniem. - Dzięki wielkie.
- I tak w sumie nie miałam co robić, wasz koncert to była jedyna rozrywka - zaśmiała się, a chłopak lekko szturchnął ją w ramię.
- Przyznaj się, tańczyłaś tutaj przy naszej muzyce i szalałaś bardziej, niż te wszystkie fanki razem wzięte.
- Tak, przejrzałeś mnie. W głębi serca jestem jedną z tych rozwrzeszczanych nastolatek, ledwo się kontroluję, żeby się na ciebie teraz nie rzucić.
- Lepiej tego nie rób, już raz byłem przez ciebie poszkodowany, drugi raz z pewnością nie skończyłby się na siniaku. A ta twarz musi być idealna.
- Tak w ogóle, to nawet nie wiem, jak masz na imię - przypomniała sobie Christie. Tak świetnie jej się z nim rozmawiało, że wyleciał jej z głowy prawdziwy cel tej konwersacji.
- Nie wiesz?! Jak możesz! - zrobił teatralną minę urażonego i wyciągnął w jej stronę dłoń. - Jestem Louis. Louis Tomlinson.
- Christie. Christie McCoy - uścisnęła mu dłoń. Miał strasznie zimne ręce, aż po plecach przeszły ją ciarki.
Rozmawiali tak chyba jeszcze z pół godziny, w sumie straciła poczucie czasu. Nie chciała się z nim rozstawać, jednak wiedziała, że gdy wróci do hotelu za późno, jej manager będzie zły. A kiedy jest na nią zły, automatycznie wszystko zaczyna mu przeszkadzać.
- Wiesz, chyba już muszę uciekać. Moja godzina policyjna nadeszła.
- Żartujesz sobie? Powiedz, że żartujesz. Nie możesz teraz iść - Louis zrobił minę zbitego psiaka. - Jest impreza w naszym pokoju, to taka mała tradycja pokoncertowa.
Bardzo chciała iść. Nawet wizja marudnego Matta i jego mszczenia się na Christie nie stłumiła jej ochoty poimprezowania z Louisem.
- No dobrze, pójdę. Ale pozwól, że się przebiorę i odświeżę, w takim stroju raczej nie pójdę - zaśmiała się i spojrzała wymownie na swój gorset i króciutką, tiulową spódniczkę.
- Ja tam nie mam nic przeciwko, ale oczywiście jak ci wygodnie.
- Powiedz mi tylko o której i gdzie mam przyjść.
- Jest godzina - spojrzał na zegarek - 23:30, więc jeśli się wyrobisz do północy, to czekamy na ciebie. Pokój 303.
- Okej, to nie zaczynajcie beze mnie.
- Do zobaczenia.
Christie pobiegła do swojego pokoju, wzięła szybki prysznic, pomalowała się lekko, a włosy zostawiła rozpuszczone. Włożyła jej ulubioną bluzkę z flagą brytyjską i krótkie, poszarpane spodenki, a do tego sandałki na obcasie. Skropiła się perfumami Chanel No. 5 i była gotowa do wyjścia. Przy drzwiach złapał ją Matthew.
- A ty dokąd, damo? Jutro z samego rana wyjeżdżamy.
- Matt, proszę, nie teraz. Spieszę się. Pozwól mi wyjść.
- Pytam się gdzie idziesz.
- Chłopaki z One Direction organizują imprezę u siebie - odpowiedziała zirytowana. Zachowywał się, jakby był jej ojcem. Nie znosiła tego.
- O której wrócisz?
- Nie wiem. Nie czekaj na mnie, mam własną kartę do pokoju, trafię sama z powrotem - nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Christie już była na korytarzu hotelowym i zmierzała w stronę pokoju 303. Chociaż była piętro niżej niż oni, słyszała muzykę dochodzącą od nich. Uśmiechnęła się do siebie i weszła do windy.
Kiedy dotarła pod ich drzwi, zapukała lekko. Drzwi otworzył jej chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i takich samych oczach.
- Christie, tak? Wchodź - nie był zbyt wylewny. Miał też ciekawy akcent.
- Dzięki - weszła i rozejrzała się po pokoju. Wszędzie stały puste, lub prawie puste butelki po piwie, na podłodze leżała fajka wodna, a chłopaki już byli w lekko nietrzeźwym stanie. Podszedł do niej Louis, wyraźnie szczęśliwy, z butelką Jacka Danielsa w dłoni i objął ją ramieniem.
- Jest i nasza supporterka! Witamy cię w naszych skromnych progach. Proszę, na lepszy początek - powiedział i wręczył jej do ręki butelkę.
Nie wiedziała zbytnio jak się zachować, śmieszyło ją ich zachowanie. Szczególnie jednego, z burzą ciemnych loków. Stał na niskim stoliku i cytował mowę Abrahama Lincolna. Drugi zaś, blondyn, biegał po całym pokoju z ręcznikiem na plecach, domyśliła się, że zamiast peleryny i udawał superbohatera. W pewnym momencie Louis krzyknął:
- Chłopaki! Poznajcie Christie. To jest Harry - wskazał na 16 prezydenta USA - to Niall - Superman - Zayn i Liam - tym razem wskazał na tego z ciemną karnacją, oraz na chłopaka siedzącego na kanapie z niewielką konsolą w rękach, który wyraźnie był tym wszystkim zirytowany. Podeszła do niego i podała mu rękę.
- Hej, jestem Christie. Czemu się nie bawisz? - Liam uścisnął jej dłoń.
- Zmęczony jestem. Poza tym nie cierpię tych imprez. Za każdym razem muszę ich pilnować i trzymać Harry'emu włosy, kiedy rzyga.
Dziewczyna zaśmiała się i spojrzała na ten cyrk z politowaniem. Chwilę później przysiadł się do niej Louis.
- Piłaś już?
- Nie - na tę odpowiedź wręczył jej znowu butelkę Jacka Danielsa.
- No to trzeba to nadrobić! - Christie przechyliła ją i wzięła trzy duże łyki. Paliło ją strasznie w gardle, ale nie dała tego po sobie poznać. - No proszę, jaka twardzielka. Witaj w drużynie.
Bawiła się znakomicie. Nawet nie liczyła, ile wypiła. Te kilka godzin spędzone u nich minęły dosłownie jak 10 minut. Zrobili konkurs karaoke, ścigali się, kto pierwszy wypije butelkę piwa (swoją drogą, Christie wygrała), nawet Liam pod koniec się trochę ożywił. I tak, jak wcześniej mówił - Harry rzygał chyba przez pół godziny. Ale nikomu nie popsuło to nastroju. Była już 4 nad ranem i była totalnie wykończona. Prawie wszyscy spali, tylko Liam siedział w łazience i pilnował Harry'ego. Przymknęła oczy, a chwilę później przyszedł do niej Louis.
- Mogę? - zapytał i wskazał na miejsce obok niej. - Zayn zajął mi łóżko.
- Jasne, wskakuj - przesunęła mu się jeszcze kawałek, a ten położył się i objął ją ramieniem. Alkohol trzymał ją jeszcze, ale powoli odpuszczał. Czuła jego perfumy. Zamknęła oczy i zasnęła.
Tak trochę "naciapane" w tym rozdziale, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuję Wam bardzo za komentarze! :*
Kolejny rozdział przewiduję na niedzielę. Od poniedziałku postaram się wstawiać je codziennie. :)
Trzymajcie się. ♥
- Świetny występ - uśmiechnął się, a ona poczuła, że uginają się pod nią kolana. - Gratuluję.
- Daj spokój - skrzywiła się Christie. - Zawodziłam jak wilk przy świetle księżyca.
- Przesadzasz, było naprawdę dobrze. A teraz wybacz, ale muszę iść na scenę, bo zaczną beze mnie, a tego chyba byśmy nie chcieli - zaśmiał się, wziął mikrofon i pobiegł za resztą grupy.
Christie cały ich występ obejrzała za kulisami. Nie podobała jej się zbytnio muzyka, jaką grali, wolała cięższe brzmienia. Ale była pod ogromnym wrażeniem pewności siebie, z jaką poruszali się na scenie. Każdy z nich miał coś w sobie, coś wyjątkowego. Ewidentnie mogła się dużo od nich nauczyć.
W pewnym momencie usłyszała przedziwny odgłos, dochodzący z jej brzucha. Z tego wszystkiego zapomniała czegokolwiek zjeść! Pobiegła do garderoby, przeszukała torebkę i znalazła Snickersa i Mentosy. Wzięła batona, żeby zapchać żołądek, kolację zje później. Wróciła na swój punkt obserwacyjny, z którego oglądała chłopaków i zajadała się słodyczami. Zobaczyła, że już kończą, więc szybko przeżuła batonika i czekała, aż wrócą ze sceny, żeby im pogratulować. Uśmiechnęła się do każdego z nich, a ten, na którego tak naprawdę czekała Christie przystanął obok niej.
- No to teraz czas, żebym ja ci pogratulowała. Również świetny występ.
- Oglądałaś nas? - Zapytał ze zdziwieniem. - Dzięki wielkie.
- I tak w sumie nie miałam co robić, wasz koncert to była jedyna rozrywka - zaśmiała się, a chłopak lekko szturchnął ją w ramię.
- Przyznaj się, tańczyłaś tutaj przy naszej muzyce i szalałaś bardziej, niż te wszystkie fanki razem wzięte.
- Tak, przejrzałeś mnie. W głębi serca jestem jedną z tych rozwrzeszczanych nastolatek, ledwo się kontroluję, żeby się na ciebie teraz nie rzucić.
- Lepiej tego nie rób, już raz byłem przez ciebie poszkodowany, drugi raz z pewnością nie skończyłby się na siniaku. A ta twarz musi być idealna.
- Tak w ogóle, to nawet nie wiem, jak masz na imię - przypomniała sobie Christie. Tak świetnie jej się z nim rozmawiało, że wyleciał jej z głowy prawdziwy cel tej konwersacji.
- Nie wiesz?! Jak możesz! - zrobił teatralną minę urażonego i wyciągnął w jej stronę dłoń. - Jestem Louis. Louis Tomlinson.
- Christie. Christie McCoy - uścisnęła mu dłoń. Miał strasznie zimne ręce, aż po plecach przeszły ją ciarki.
Rozmawiali tak chyba jeszcze z pół godziny, w sumie straciła poczucie czasu. Nie chciała się z nim rozstawać, jednak wiedziała, że gdy wróci do hotelu za późno, jej manager będzie zły. A kiedy jest na nią zły, automatycznie wszystko zaczyna mu przeszkadzać.
- Wiesz, chyba już muszę uciekać. Moja godzina policyjna nadeszła.
- Żartujesz sobie? Powiedz, że żartujesz. Nie możesz teraz iść - Louis zrobił minę zbitego psiaka. - Jest impreza w naszym pokoju, to taka mała tradycja pokoncertowa.
Bardzo chciała iść. Nawet wizja marudnego Matta i jego mszczenia się na Christie nie stłumiła jej ochoty poimprezowania z Louisem.
- No dobrze, pójdę. Ale pozwól, że się przebiorę i odświeżę, w takim stroju raczej nie pójdę - zaśmiała się i spojrzała wymownie na swój gorset i króciutką, tiulową spódniczkę.
- Ja tam nie mam nic przeciwko, ale oczywiście jak ci wygodnie.
- Powiedz mi tylko o której i gdzie mam przyjść.
- Jest godzina - spojrzał na zegarek - 23:30, więc jeśli się wyrobisz do północy, to czekamy na ciebie. Pokój 303.
- Okej, to nie zaczynajcie beze mnie.
- Do zobaczenia.
Christie pobiegła do swojego pokoju, wzięła szybki prysznic, pomalowała się lekko, a włosy zostawiła rozpuszczone. Włożyła jej ulubioną bluzkę z flagą brytyjską i krótkie, poszarpane spodenki, a do tego sandałki na obcasie. Skropiła się perfumami Chanel No. 5 i była gotowa do wyjścia. Przy drzwiach złapał ją Matthew.
- A ty dokąd, damo? Jutro z samego rana wyjeżdżamy.
- Matt, proszę, nie teraz. Spieszę się. Pozwól mi wyjść.
- Pytam się gdzie idziesz.
- Chłopaki z One Direction organizują imprezę u siebie - odpowiedziała zirytowana. Zachowywał się, jakby był jej ojcem. Nie znosiła tego.
- O której wrócisz?
- Nie wiem. Nie czekaj na mnie, mam własną kartę do pokoju, trafię sama z powrotem - nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Christie już była na korytarzu hotelowym i zmierzała w stronę pokoju 303. Chociaż była piętro niżej niż oni, słyszała muzykę dochodzącą od nich. Uśmiechnęła się do siebie i weszła do windy.
Kiedy dotarła pod ich drzwi, zapukała lekko. Drzwi otworzył jej chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i takich samych oczach.
- Christie, tak? Wchodź - nie był zbyt wylewny. Miał też ciekawy akcent.
- Dzięki - weszła i rozejrzała się po pokoju. Wszędzie stały puste, lub prawie puste butelki po piwie, na podłodze leżała fajka wodna, a chłopaki już byli w lekko nietrzeźwym stanie. Podszedł do niej Louis, wyraźnie szczęśliwy, z butelką Jacka Danielsa w dłoni i objął ją ramieniem.
- Jest i nasza supporterka! Witamy cię w naszych skromnych progach. Proszę, na lepszy początek - powiedział i wręczył jej do ręki butelkę.
Nie wiedziała zbytnio jak się zachować, śmieszyło ją ich zachowanie. Szczególnie jednego, z burzą ciemnych loków. Stał na niskim stoliku i cytował mowę Abrahama Lincolna. Drugi zaś, blondyn, biegał po całym pokoju z ręcznikiem na plecach, domyśliła się, że zamiast peleryny i udawał superbohatera. W pewnym momencie Louis krzyknął:
- Chłopaki! Poznajcie Christie. To jest Harry - wskazał na 16 prezydenta USA - to Niall - Superman - Zayn i Liam - tym razem wskazał na tego z ciemną karnacją, oraz na chłopaka siedzącego na kanapie z niewielką konsolą w rękach, który wyraźnie był tym wszystkim zirytowany. Podeszła do niego i podała mu rękę.
- Hej, jestem Christie. Czemu się nie bawisz? - Liam uścisnął jej dłoń.
- Zmęczony jestem. Poza tym nie cierpię tych imprez. Za każdym razem muszę ich pilnować i trzymać Harry'emu włosy, kiedy rzyga.
Dziewczyna zaśmiała się i spojrzała na ten cyrk z politowaniem. Chwilę później przysiadł się do niej Louis.
- Piłaś już?
- Nie - na tę odpowiedź wręczył jej znowu butelkę Jacka Danielsa.
- No to trzeba to nadrobić! - Christie przechyliła ją i wzięła trzy duże łyki. Paliło ją strasznie w gardle, ale nie dała tego po sobie poznać. - No proszę, jaka twardzielka. Witaj w drużynie.
Bawiła się znakomicie. Nawet nie liczyła, ile wypiła. Te kilka godzin spędzone u nich minęły dosłownie jak 10 minut. Zrobili konkurs karaoke, ścigali się, kto pierwszy wypije butelkę piwa (swoją drogą, Christie wygrała), nawet Liam pod koniec się trochę ożywił. I tak, jak wcześniej mówił - Harry rzygał chyba przez pół godziny. Ale nikomu nie popsuło to nastroju. Była już 4 nad ranem i była totalnie wykończona. Prawie wszyscy spali, tylko Liam siedział w łazience i pilnował Harry'ego. Przymknęła oczy, a chwilę później przyszedł do niej Louis.
- Mogę? - zapytał i wskazał na miejsce obok niej. - Zayn zajął mi łóżko.
- Jasne, wskakuj - przesunęła mu się jeszcze kawałek, a ten położył się i objął ją ramieniem. Alkohol trzymał ją jeszcze, ale powoli odpuszczał. Czuła jego perfumy. Zamknęła oczy i zasnęła.
Tak trochę "naciapane" w tym rozdziale, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuję Wam bardzo za komentarze! :*
Kolejny rozdział przewiduję na niedzielę. Od poniedziałku postaram się wstawiać je codziennie. :)
Trzymajcie się. ♥
Sep 8, 2011
● 1
Christie siedziała już od kilku godzin w autokarze i chyba wypróbowała każdą możliwą pozycję, jaką można było przyjąć na siedzeniu. Klęła cicho pod nosem, zastanawiając się ile jeszcze drogi jej zostało. Wyciągnęła z podręcznej torby swojego iPada, założyła ogromne słuchawki na uszy, włączyła piosenkę jej ulubionego zespołu - Guns N' Roses i przykleiła nos do szyby, tępo wpatrując się w krajobraz za oknem. Nie minęła minuta, a jej menager szturchnął ją w ramię, a ta ściągnęła słuchawki i popatrzyła na niego z lekką irytacją.
- Za jakieś pół godziny powinniśmy być w Nowym Orleanie. Na miejscu już czeka cała ekipa. Szykuj się. - powiedział i uśmiechnął się, po czym wrócił na swoje miejsce, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Christie była wschodzącą gwiazdą. Po zamieszczeniu filmiku na YouTubie, gdzie śpiewała cover piosenki "Nothing Else Matters" odkrył ją producent pewnej niewielkiej wytwórni płytowej. Jak na razie Christie występowała głównie jako support, ale liczyła na to, że niedługo się to zmieni. Dzisiaj czekał ją występ właśnie w Nowym Orleanie, przed zespołem One Direction. Nie miała zielonego pojęcia, kto kryje się pod tą nazwą. Wiedziała jedynie, że to zespół składający się z pięciu chłopaków. Zapowiadało się ciekawie.
Po dłużących się minutach w końcu dojechali na miejsce. Dziewczyna związała swoje długie, blond włosy w niedbały koczek, założyła torbę na ramię i kierowała się za managerem. Weszli do wielkiej hali, gdzie miał odbyć się koncert. Praca była w toku, rozkładano scenę, montowano oświetlenie, nagłośnienie. Udała się do pomieszczenia, gdzie mogła się przygotować. Fryzura, makijaż, strój. Od tego wszystkiego rozbolała ją głowa. Wzięła łyka wody, a chwilę później do garderoby weszła drobna dziewczyna z włosami we wszystkich kolorach tęczy. To była Axelle, jej wizażystka.
-Hej Christie, jak tam? - zapytała, zabierając się do pracy. - Widziałam chłopaków z tego zespołu. Są cudni!
-Nie najlepiej, jestem padnięta po podróży, nigdy więcej tego autokaru. Do tej pory czuję mrówki na tyłku. - przewróciła oczami, po czym się zaśmiała. - Z tego One Direction? To pewnie jacyś gówniarze, idole nastolatek. - zrobiła swoją popularną minę w stylu "nie są warci, żeby ze mną rozmawiać". Mimo tego, że nie była jakoś specjalnie sławna, woda sodowa powoli zaczynała uderzać jej do głowy.
-Wyluzuj, skarbie. Są naprawdę mili. I przesłodcy.
Blondynka nie skomentowała tego, tylko zamknęła oczy i pozwoliła Axelle pracować. Już powoli odpływała w sen, kiedy do garderoby wparował Matthew, jej manager.
-Czy wyście powariowały?! Zostały niecałe 3 godziny do koncertu, ty jeszcze niegotowa, a mamy jeszcze zrobić próbę! Axel, pośpiesz się do cholery!
-Przepraszam, zapomniałam zabrać z domu swojej trzeciej i czwartej ręki. - odpowiedziała z sarkazmem Axelle. Uwielbiała kłócić się z Mattem, a Christie uwielbiała tego słuchać. Po słowach swojej wizażystki parsknęła śmiechem. - Już kończę, zaraz nasza gwiazda będzie gotowa.
Manager wyszedł naburmuszony z pokoju, a Axelle robiła wszystko, co w jej mocy, żeby dzisiaj Christie wyglądała jak prawdziwa celebrytka. Piosenkarka miała natapirowane włosy, ciemny, ostry makijaż, przydymione oczy i krwistoczerwone usta. Christie szybko założyła na siebie czarny gorset, buty na koturnie i tiulową spódniczkę. Wyglądała genialnie, jak gwiazda rocka. Rzuciła okiem na swoje odbicie i wybiegła z garderoby, z impetem otwierając drzwi i z hukiem w coś uderzając, a jak się chwilę później okazało - w kogoś. Na korytarzu zobaczyła ciemną czuprynę włosów, pod którą, jeszcze nie wiedziała, ale krył się jeden z członków One Direction. Chłopak jęczał z bólu, trzymając się za nos.
-Jeju, przepraszam, nic ci nie jest? - zapytała z autentyczną troską.
-Oprócz tego, że chyba złamałaś mi nos, to wszystko gra. - mimo bólu tajemniczy chłopak próbował być zabawny.
-Złamałam ci nos? Naprawdę?
-Nie, chyba nic mi nie będzie. Ale boli jak cholera. - jej ofiara podniosła głowę i dopiero teraz Christie zobaczyła jego twarz. Chłopak miał wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, zgrabny, choć nieco poszkodowany nos (pomyślała, że nie wybaczyłaby sobie, gdyby naprawdę złamałaby mu taki cud natury) i wąskie, ładne usta. - Hej, to ty jesteś Christie, tak? Masz być naszym supportem dzisiaj.
-Waszym? To ty jesteś z One Direction? - zapytała z nieukrywanym zdziwieniem. Sądziła, że zobaczy chłopczyków w wieku 13-14 lat, a tutaj proszę, jaka niespodzianka. Całkiem, całkiem facet.
-W rzeczy samej. Wiesz, ja już lepiej pójdę, bo chcę dożyć tego koncertu, a ty chyba powinnaś iść na próbę. Tak tylko ci radzę. - powiedział, po czym wskazał palcem na biegnącego w ich stronę Matta.
-Chyba masz rację. Do zobaczenia. I jeszcze raz przepraszam. - uśmiechnęła się do niego, po czym ruszyła w kierunku sceny.
Kiedy stanęła na estradzie, kolana ugięły się pod nią. Hala była przeogromna, nigdy nie występowała dla tak licznej publiczności, a przypominając sobie twarz chłopaka, którego omal nie zabiła drzwiami, na pewno sala będzie wypełniona po brzegi. Christie zaczęła od rozgrzewania głosu, po czym zaśpiewała piosenkę Jamesa Blunta "You're Beautiful", której szczerze nienawidziła, ale niestety musiała, bo to była część jej występu. Odklepała tą próbę, byleby jak najszybciej odnaleźć chłopaka z One Direction. Po chwili uderzyła się z otwartej ręki z czoło z taką siłą, że aż ją zabolało. Przecież mu się nie przedstawiła! To znaczy on znał jej imię, ale ona nie znała jego. Musiała to jak najszybciej nadrobić.
- Za jakieś pół godziny powinniśmy być w Nowym Orleanie. Na miejscu już czeka cała ekipa. Szykuj się. - powiedział i uśmiechnął się, po czym wrócił na swoje miejsce, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Christie była wschodzącą gwiazdą. Po zamieszczeniu filmiku na YouTubie, gdzie śpiewała cover piosenki "Nothing Else Matters" odkrył ją producent pewnej niewielkiej wytwórni płytowej. Jak na razie Christie występowała głównie jako support, ale liczyła na to, że niedługo się to zmieni. Dzisiaj czekał ją występ właśnie w Nowym Orleanie, przed zespołem One Direction. Nie miała zielonego pojęcia, kto kryje się pod tą nazwą. Wiedziała jedynie, że to zespół składający się z pięciu chłopaków. Zapowiadało się ciekawie.
Po dłużących się minutach w końcu dojechali na miejsce. Dziewczyna związała swoje długie, blond włosy w niedbały koczek, założyła torbę na ramię i kierowała się za managerem. Weszli do wielkiej hali, gdzie miał odbyć się koncert. Praca była w toku, rozkładano scenę, montowano oświetlenie, nagłośnienie. Udała się do pomieszczenia, gdzie mogła się przygotować. Fryzura, makijaż, strój. Od tego wszystkiego rozbolała ją głowa. Wzięła łyka wody, a chwilę później do garderoby weszła drobna dziewczyna z włosami we wszystkich kolorach tęczy. To była Axelle, jej wizażystka.
-Hej Christie, jak tam? - zapytała, zabierając się do pracy. - Widziałam chłopaków z tego zespołu. Są cudni!
-Nie najlepiej, jestem padnięta po podróży, nigdy więcej tego autokaru. Do tej pory czuję mrówki na tyłku. - przewróciła oczami, po czym się zaśmiała. - Z tego One Direction? To pewnie jacyś gówniarze, idole nastolatek. - zrobiła swoją popularną minę w stylu "nie są warci, żeby ze mną rozmawiać". Mimo tego, że nie była jakoś specjalnie sławna, woda sodowa powoli zaczynała uderzać jej do głowy.
-Wyluzuj, skarbie. Są naprawdę mili. I przesłodcy.
Blondynka nie skomentowała tego, tylko zamknęła oczy i pozwoliła Axelle pracować. Już powoli odpływała w sen, kiedy do garderoby wparował Matthew, jej manager.
-Czy wyście powariowały?! Zostały niecałe 3 godziny do koncertu, ty jeszcze niegotowa, a mamy jeszcze zrobić próbę! Axel, pośpiesz się do cholery!
-Przepraszam, zapomniałam zabrać z domu swojej trzeciej i czwartej ręki. - odpowiedziała z sarkazmem Axelle. Uwielbiała kłócić się z Mattem, a Christie uwielbiała tego słuchać. Po słowach swojej wizażystki parsknęła śmiechem. - Już kończę, zaraz nasza gwiazda będzie gotowa.
Manager wyszedł naburmuszony z pokoju, a Axelle robiła wszystko, co w jej mocy, żeby dzisiaj Christie wyglądała jak prawdziwa celebrytka. Piosenkarka miała natapirowane włosy, ciemny, ostry makijaż, przydymione oczy i krwistoczerwone usta. Christie szybko założyła na siebie czarny gorset, buty na koturnie i tiulową spódniczkę. Wyglądała genialnie, jak gwiazda rocka. Rzuciła okiem na swoje odbicie i wybiegła z garderoby, z impetem otwierając drzwi i z hukiem w coś uderzając, a jak się chwilę później okazało - w kogoś. Na korytarzu zobaczyła ciemną czuprynę włosów, pod którą, jeszcze nie wiedziała, ale krył się jeden z członków One Direction. Chłopak jęczał z bólu, trzymając się za nos.
-Jeju, przepraszam, nic ci nie jest? - zapytała z autentyczną troską.
-Oprócz tego, że chyba złamałaś mi nos, to wszystko gra. - mimo bólu tajemniczy chłopak próbował być zabawny.
-Złamałam ci nos? Naprawdę?
-Nie, chyba nic mi nie będzie. Ale boli jak cholera. - jej ofiara podniosła głowę i dopiero teraz Christie zobaczyła jego twarz. Chłopak miał wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, zgrabny, choć nieco poszkodowany nos (pomyślała, że nie wybaczyłaby sobie, gdyby naprawdę złamałaby mu taki cud natury) i wąskie, ładne usta. - Hej, to ty jesteś Christie, tak? Masz być naszym supportem dzisiaj.
-Waszym? To ty jesteś z One Direction? - zapytała z nieukrywanym zdziwieniem. Sądziła, że zobaczy chłopczyków w wieku 13-14 lat, a tutaj proszę, jaka niespodzianka. Całkiem, całkiem facet.
-W rzeczy samej. Wiesz, ja już lepiej pójdę, bo chcę dożyć tego koncertu, a ty chyba powinnaś iść na próbę. Tak tylko ci radzę. - powiedział, po czym wskazał palcem na biegnącego w ich stronę Matta.
-Chyba masz rację. Do zobaczenia. I jeszcze raz przepraszam. - uśmiechnęła się do niego, po czym ruszyła w kierunku sceny.
Kiedy stanęła na estradzie, kolana ugięły się pod nią. Hala była przeogromna, nigdy nie występowała dla tak licznej publiczności, a przypominając sobie twarz chłopaka, którego omal nie zabiła drzwiami, na pewno sala będzie wypełniona po brzegi. Christie zaczęła od rozgrzewania głosu, po czym zaśpiewała piosenkę Jamesa Blunta "You're Beautiful", której szczerze nienawidziła, ale niestety musiała, bo to była część jej występu. Odklepała tą próbę, byleby jak najszybciej odnaleźć chłopaka z One Direction. Po chwili uderzyła się z otwartej ręki z czoło z taką siłą, że aż ją zabolało. Przecież mu się nie przedstawiła! To znaczy on znał jej imię, ale ona nie znała jego. Musiała to jak najszybciej nadrobić.
Subscribe to:
Posts (Atom)