Sep 10, 2011

● 3

Chciałam na wstępie serdecznie pozdrowić autorkę opowiadania http://foorever-yooung.blogspot.com/, gdyż szczerze mówiąc, to Ona zainspirowała mnie do napisania mojego własnego. :*




 Christie ledwo żywa, na wpół śpiąca spojrzała na telefon: 21 nieodebranych połączeń od Matta, 13 nieodebranych wiadomości, również od niego. Godzina 6:41. Te informacje podziałały na nią jak policzek. Zerwała się na równe nogi i rozejrzała się po pokoju. Wszyscy członkowie One Direction spali jak zabici, a pomieszczenie wyglądało, jakby przeszło przez nie co najmniej 12 fal tsunami. Butelki po alkoholu w każdym możliwym miejscu, kilka potłuczonych szklanek, dywan i ściana oblane płynem niewiadomego pochodzenia. Była ciekawa, czy jej twarz jest w choć trochę lepszym stanie, niż hotelowy pokój. Weszła do łazienki, w celu skontrolowania swojej formy i zobaczyła, że w wannie leży Harry. Ledwo powstrzymała śmiech, chłopak wyglądał przekomicznie. Chociaż niedługo trwał jej dobry humor. Kiedy spojrzała w lustro, omal się nie przewróciła. Kredka, która pierwotnie była na jej powiekach, rozmazała jej się po całych policzkach. Zamiast włosów, na głowie miała jeden wielki, splątany kołtun, a pod oczami dwa wielkie worki ziemniaków. 
- Przecież Louis nie może mnie zobaczyć w takim stanie! - Pomyślała, wyszła z łazienki i na palcach udała się w stronę wyjścia, żeby nikogo nie obudzić. Kiedy otworzyła drzwi, Lou się poruszył. Christie zagryzła wargi i powoli się odwróciła, jednak ten nadal spał. Wyszła i pobiegła do swojego pokoju.
 Do siebie też próbowała wejść jak najciszej, jednak na darmo okazały się jej starania. Matthew już nie spał, stał w wejściu ze spakowanymi walizkami, a minę miał nieciekawą. 
- I jak było? - Zapytał głosem tak przesyconym sarkazmem, że aż nim kapało. 
- Wspaniale się bawiłam - odpowiedziała, odpłacając się pięknym za nadobne. - Chłopaki są genialni, potrafią imprezować. Nie tak, jak niektórzy. 
- Nie pozwalaj sobie. Masz dokładnie 10 minut, z zegarkiem w ręku, na spakowanie się. Czekam w autokarze.
- Chyba sobie żartujesz! Nie pożegnałam się z nimi!
- Miałaś całą noc na żegnanie się. Bez dyskusji - powiedział to i wyszedł. 

 Christie była tak wściekła, że łzy napłynęły jej do oczu, a wielka gula utknęła w gardle. Nie mogła wyjechać w takiej chwili. Musiała coś z tym zrobić. Ale zupełnie nie miała pomysłu, co. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać, choć wiedziała, że to i tak nic nie da. Matt od zawsze był nieugięty. 
 W pewnej chwili dotarło do niej, że to ona jest tutaj gwiazdą, to ona zarabia na niego i go zatrudnia. Nie mógł sterować nią jak marionetką. To ONA jest tu szefem. Zbiegła na dół, zostawiając drzwi do pokoju otwarte. Weszła do autokaru, w którym siedział jej manager, a Christie wyrzuciła z siebie potok słów: 
- Słuchaj, Matt. Całe 3 lata słucham się ciebie w każdej kwestii. Tego, o której mam wstać, kiedy mam śpiewać, nawet co mam jeść. Ale dosyć tego. Nie jesteś moim ojcem, byś miał do tego prawo. To tylko i wyłącznie dzięki mnie nosisz te dizajnerskie jeansy, pryskasz się codziennie Paco Rabanne i to dzięki mnie na twoim cholernym podwórku stoi te sześć nowych samochodów prosto z salonu, na które wyrywasz laski. Więc wyjaśnijmy sobie tutaj jedną sprawę. Albo przestaniesz mi rozkazywać na każdym kroku, albo będę się musiała z tobą pożegnać, bo uwierz mi, na twoje miejsce mogę załatwić dziesięciu takich jak ty, jasne?
 Mówiła tak spokojnym tonem, że sama siebie zdziwiła. Chociaż i tak, kiedy skończyła, dyszała z wściekłości. Matthew oniemiał, siedział z otwartymi ustami i przyglądał jej się tępym wzrokiem. Christie dodała:
- A druga kwestia jest taka, że teraz nigdzie nie jedziemy. Wysiądziesz grzecznie z autokaru, wrócisz do hotelu i udamy, że nic się nie stało, zrozumiano?
- Z... Zrozumiano - zająknął się Matt i postąpił zgodnie z poleceniem dziewczyny.
 Piosenkarka pobiegła z powrotem do siebie, żeby się ogarnąć i odwiedzić chłopaków. Wzięła zimny prysznic, lekko podsuszyła włosy, nawet się nie malowała. Założyła szeroki t-shirt, obcisłe, ciemne rurki i trampki. Spojrzała na zegarek: 8:22. Na pewno jeszcze śpią. Korzystając z okazji, postanowiła się przejść po tyłach hotelu, odetchnąć świeżym powietrzem i uspokoić się. 
 Poranek był chłodny, a ona nie wzięła żadnej bluzy, jednak nie chciało jej się znów tam wracać i patrzeć na Matta. Usiadła na ławce koło basenu, podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękoma. Przymknęła oczy, a chwilę później usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła gwałtownie głowę i zobaczyła, że w jej stronę idzie Liam. Uśmiechnęła się na jego widok i wskazała na miejsce obok siebie.
- Hej, imprezowiczu. Już wstałeś? 
- I kto to mówi. Kto brał udział i podkreślam, że wygrał konkurs na picie piwa na czas? 
- Lata praktyki mój drogi, lata praktyki. Poza tym Niall i Harry to żadna konkurencja, musiałabym się postarać, żeby przegrać - zaśmiała się i przyjrzała mu się dokładniej, gdyż wcześniej nie miała okazji. Mimo tego, że był nieuczesany, a każdy jego włos sterczał w inną stronę, wyglądał przeuroczo. Zwróciła uwagę na jego pełne, kształtne usta, które aż prosiły się o pocałunek. W pewnej chwili dotarło do niej, o czym ona właściwie myśli. Przecież to Louis jej się podobał, tak? W tym momencie poczuła, że ma co do tego wątpliwości. Louis rzeczywiście był cudowny, przystojny i bardzo zabawny. A Liam? To głębokie, przeszywające aż do kości spojrzenie, umięśniony brzuch (nie miała pojęcia jak to się stało, że widziała go bez koszulki) i lekko zachrypnięty głos. Oddałaby mu się tu i teraz. Jej rozmyślania przerwał obiekt jej westchnień:
- Ej, krępujesz mnie. Czuję się tak, jakbyś rozbierała mnie wzrokiem.
- "I to jak..." - pomyślała. - Przepraszam, kontemplowałam nad sensem życia - zachichotała, a po jej plecach przeszły ciarki. Po części dlatego, że Liam posłał jej jedno ze swoich przenikliwych spojrzeń, a po części dlatego, że było może z 8 stopni, a ona siedziała nad basenem w cieniutkiej koszulce.
- Zimno ci?
- Szczerze mówiąc, to cholernie. Czuję, że płyn w moich gałkach ocznych zamarza - na te słowa chłopak zdjął bluzę, którą miał na sobie, a podczas tego koszulka, którą miał pod spodem lekko się zawinęła i Christie znów ujrzała jego idealny tors. Miała ochotę się na niego rzucić. 
- Proszę - wręczył jej fioletową bluzę z kapturem z wizerunkiem Myszki Mickey. Włożyła ją i poczuła silny zapach perfum. Liam już tej części garderoby raczej nie odzyska. 
- A tobie nie będzie zimno?
- Wystarczy, że tobie jest ciepło.




Miałam dzisiaj nie pisać rozdziału, ale dostałam natchnienia, więc szkoda byłoby go nie wykorzystać, no nie? :)
Dziękuję za czytanie i komentowanie. 

Pozdrawiam. 

8 comments:

  1. bluzy Liama to ja bym też nie odmówiła;D rozdział świetny;D czeam na więcej;D

    ReplyDelete
  2. supe ju nie moge sie doczekac następnego
    a tak wgl to kiedy będzie?

    ReplyDelete
  3. "Anonimowy pisze...
    supe ju nie moge sie doczekac następnego
    a tak wgl to kiedy będzie?"

    Postaram wrzucić się rozdział jutro, najpóźniej w poniedziałek. :) Sprawdzaj, czy nie ma czegoś nowego! :D

    ReplyDelete
  4. ten rozdział podobał mi się najbardziej<3
    całe opowiadanie jest przecudowne, więc pisz dalej i jak najszybciej wstawiaj kolejne rozdziały:)

    ReplyDelete
  5. no to Christie nieźle dowaliła Mattowi. d;

    nie napiszę Ci tu nic nowego. po prostu kocham, no. dziękuję bardzo za pozdrownienia (: ;*

    ReplyDelete
  6. oj, ja też bym mu tej bluzy nie oddała ;D haha i fajnie dowaliła temu Mattowi ;D czekam na nn ;)
    [btr-here-with-me]
    Kramel

    ReplyDelete
  7. ps. photoblog o nazwie "tomlinson" to mój photoblog d;

    foorever-yooung.

    ReplyDelete
  8. Końcówka była po prostu słodka :) Ta bluza... Fajnie byłoby taką mieć w swojej szafie :D Co do całego rozdziału. Również bardzo mi się podoba. Jestem ciekawa kogo wybierze główna bohaterka. Liam czy Louis ? A może jeszcze ktoś inny ? Naprawdę podoba mi się :D [help-me-see]

    ReplyDelete